środa, 16 września 2015

Piękny dzień

O, jaki piękny, cudowny dzień - pomyślała otwierając oczy. - Pójdę pobiegać!
Lecz zaraz, zaraz, nie tak prędko, nie zjadłaś jeszcze śniadania - upomniała sama siebie.
Jakżeż to nie zjadłaś? - zapytała - już przecież po 9:00, co robiłaś od rana?
Ty ranny ptaszku, wstający przed wszystkimi?
No co ona takiego od rana robiła, pomyślmy.
Pobudka, kawa, pierwszy łyczek.
- Do mamuuuuusiiii - dało się słyszeć.
No tak.
Do wyboru miała udać, że nie słyszy i pozwolić niewyspanej Nowej wisieć na sobie  przez kolejne minuty lub położyć się i poczekać aż Nowa ponownie zaśnie....
Leżąc koło Nowej myślała o kawie, która właśnie stygła, czekając na nią na kuchennym stole.

Obudziła się po godzinie a zimna kawa czekała na nią na kuchennym stole.

Wciąż jednak było odpowiednio dużo czasu na to, aby:
- przygotować kanapki do placówki syna,
- uprasować mu portki i naprasować na nie łatę,
- uprasować małżowi 4 koszule (potrzebował jednej, ale skoro deska rozstawiona, to z rozpędu dobrze uprasować więcej, żeby tego nie robić co chwila)
A, i nie pytajcie, dlaczego sobie sam nie prasuje. Nie prasuje. Kropka.

No i co tam jeszcze, przed śniadaniem:
Obudzić Nową, pomóc wybrać ubranie (dziś różowa suknia, różowe buciki i korona czyli księżniczka jak się patrzy, wiadomo.)
Odprowadzić Nową do placówki, skoczyć po drodze po bułki i do Biedry po resztę potrzebnych produktów.
Powrót.
Śniadanie.
9:00

A potem, co? Pomyślmy. Jeśli zajmie się pracą (ma wypisane na kartce co do zrobienia w pracy), to nie usmaży placków z dyni.
Jeśli zacznie smażyć placki, to nie ogarnie roboty.
Jeśli nie usmaży placków z dyni to znów nie będzie obiadu i będą jeść kanapki (bułki kupiła, o!)
Jeśli usmaży placki to zaraz trzeba biec na umówione spotkanie i nie zdąży rozwiesić prania. A kolejne czeka w kolejce. OMG!

A gdyby tak opracować taki system pomieszczeniowy - pomyślała.
Zaczynamy od zrobienia wszystkiego, co w jednym pokoju, potem, jak wystarczy czasu to do kuchni i tak dalej, po kolei wszystkie pomieszczenia.

Trzeba by spróbować. Kiedyś. Teraz zrobię to, co najpilniejsze.

I nie mówcie mi, że się wyrabiacie ze wszystkim, co trzeba w życiu na bieżąco zrobić.
Do miłego!

środa, 10 czerwca 2015

Poradnik dla Nieporadnych Rodziców cz. 1

Nie, no, wiadomo, WSZYSCY są poradni.
Zaradni, poradni, w każdym razie na pewno nie bezradni.

Nieporadna w przypadku wyjazdów jest tylko Zżyciamatka, dlatego też po latach wpadła na genialny plan napisania poradnika.
W razie konieczności zerknie tylko i wszystko w pięć minut będzie wiedziała.

Część pierwsza: OBUWIE

Jak spakować obuwie na trzydniowy wyjazd dla czteroosobowej rodziny.
Przede wszystkim należy zapamiętać, że pakujemy tyle samo par obuwia, niezależnie od tego, czy wyjeżdża się na trzy dni czy na trzy tygodnie.

Tak więc: weź dużą torbę, najlepiej taką spod kasy w Lidlu lub Auchan (z Biedry są niepraktyczne, bo robią się w nich dziury i piasek z butów rozsiewa się po bagażniku auta).

Weź torbę.
Jak to nie masz?
NIE MASZ W DOMU DUŻEJ TORBY Z AUCHAN????
Każdy przecież ma.
No dobra, to taki żarcik

I teraz tak:
po kolei, ludźmi z rodziny wkładamy (kolejność domowników przypadkowa)

DZIECKO STARSZE (syn):

  • kalosze, zakryte buty, sandały, klapki 

(przygotuj się na pretensje typu "mamo, dlaczego spakowałaś moje sandały do torby, teraz nie mogę ich przez ciebie założyć")

DZIECKO MŁODSZE (córka):

  • kalosze - 2 pary (jedne za małe, drugie za duże - nigdy nie wiadomo, które zapragnie założyć),
  • zakryte różowe i zakryte fioletowe (wybierając tylko jedne ryzykujesz, że dziecko w ramach protestu i tęsknoty za tymi drugimi będzie biegać na boso przez cały pobyt) 
  • sandałki ( jedna para wystarczy, no chyba, że dziecko upiera się, że więcej) 
  • klapki 
To powinno wystarczyć. Chyba, że właśnie kupiłaś córce wczoraj różowe trampki z Myszką Minnie, z którymi córka śpi. To wtedy, wiadomo, także należy je zabrać. Aby uniknąć biegania po sklepach na prowincji w poszukiwaniu podobnych.
Jeśli masz pojemną torbę - zapytaj córkę czy nie chciałaby zabrać jeszcze jakichś. Zazwyczaj córki domagają się zabrania butów z kożuszkiem.
Nigdy nie wiadomo czy nie spadnie śnieg. Wiecie, w lipcu wszystko się może zdarzyć.
Albo będą takie właśnie pasowały do stylizacji.

ONA
  • najlepiej wszystkie pary :) 
  • no tak, jeśli wyjazd do głuszy, to można odjąć buty na obcasie 
  • no dobra, a tak na serio to: kalosze, buty do biegania, tenisówki, sandały, klapki (o ilości par każda ona powinna zadecydować indywidualnie, bądź też w zależności od liczby  aktualnie posiadanych toreb z Auchan) 
ON
  • myślicie, że potrzebna mu więcej niż jedna para butów? Zwłaszcza, że skończyło się miejsce w torbach z Auchan? 
  • no dobra, tak na serio to niech sam zdecyduje. W innym wypadku ryzykujesz wysłuchiwanie pretensji przez cały pobyt, że ZAPOMNIAŁAŚ SPAKOWAĆ MOICH NIEBIESKICH TRAMPEK!!!!!!
Kapcie dla wszystkich, jeśli używacie kapci.

Jeśli w połowie drogi pakowania znudziło ci się lub też poczułaś poirytowanie, zgarnij wszystkie buty z półek jak leci.
Oczywiście pod warunkiem, że masz więcej niż jedną torbę spod kasy w Auchan :)
cdn

piątek, 6 lutego 2015

Księżniczka

Księżniczką można się urodzić.
Wiadomo. I w ogóle łatwizna. Jest i już, z urodzenia.

Księżniczką jednak można zostać także naprędce. W drodze z przedszkola, dajmy na to.
- Chodź córko, pójdźmy, bo potrzebuję iść teraz do pracy - rzekła Zżyciamatka w szatni placówki, gdy córka zwlekała z wyjściem z Tylko Dla Siebie Znanych Powodów.
- Nie - oznajmiło dziecko.
Hmmm. Nał łot?

- Córko, potrzebuję, bo zaraz jest lekcja, przyjdą panie z dziećmi i będzie lekcja dla księżniczek i ja powinnam tam być. I ty też możesz być na tej lekcji dla księżniczek - dodała Zżyciamatka na zachętę.
- O, a masz moją suknię? - zapytała roztropnie Nowa.
Przecież wiadomo, że bez sukni nie można być księżniczką.
- Nooo nie mam - zadumała się Zżyciamatka
- No to musimy pójść do domu po suknię, inaczej nie mogę pójść na lekcję dla księżniczek - powiedziała Nowa
Hmmmm. Niby tak, z tym, że przed lekcją to w żaden sposób nie zdążymy do domu po sukienkę - pomyślała Zżyciamatka. A co pomyślała, to powiedziała.

Zgadnijcie co na to córka?
a/ no trudno mamo, pójdę bez sukienki
b/ aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa (płacz, łzy jak grochy i tarzanie się po podłodze placówki)
c/ inne

Zżyciamatka nie chciała wracać do domu po suknię ani też nie chciała ciągnąć zapłakanego dziecka za nogę w stronę pracy. Więc powiedziała tak:
- wiesz co, nie mamy teraz sukienki, ale jest tu po drodze taki sklep, wejdziemy tam i poszukamy czegoś ładnego dla Ciebie. Co Ty na to?
- tak - powiedziała zalana łzami, Zrozpaczona Mała Księżniczka Bez Sukienki (ZMKBS).

Matka szła z duszą na ramieniu, myśląc, co to będzie, gdy nie trafią na suknię księżniczki....Może Nowa po drodze zapomni, czy coś?
Weszły, patrzą i OMG! Jeeest! Wisi na wieszaku tiulowa spódnica z getrami w komplecie.
Jak dobrze mieć po drodze z przedszkola do pracy szmateksy. Sekondhend uratował życie Zżyciamatki!

Reszta jest już nudna i sami się domyślacie.
Wystrojona księżniczka uczestniczyła w  lekcji dla księżniczek w Lady Language a po powrocie do domu spała w stroju księżniczki.

Bo prawdziwe księżniczki śpią wyłącznie w balowych sukienkach. Niekoniecznie na ziarnku grochu.
Do zobaczenia!